Od zawsze wplątywałam się w nieciekawe towarzystwo, choć tak naprawdę wolałam samotność. Narkotyki, satanizm, niewłaściwe relacje… To wszystko pogłębiało tylko moją depresję. Nie pomagała ukochana muzyka, poezja, samotne wieczory w polu z gitarą. Zapomnienie i ukojenie przychodziło tylko na chwilę. Niecałe dwa lata temu spotkałam młodych ludzi, którzy opowiedzieli mi o Jezusie. To był moment, w którym uświadomiłam sobie, że nie jestem sama w moim bólu, że jest Ktoś, kto mnie naprawdę rozumie i towarzyszy mi. Pamiętam, jak Bóg przemówił do mnie przez Biblię, kiedy jak szalona jadłam kolejne ciastka. Pomyślałam: Czy to możliwe, żeby wielki Bóg widział teraz mnie w tak normalnym i ludzkim momencie jak podczas jedzenia ciastek? A jednak! Mimo, że wciąż zmagam się z depresją wiem już, że nie jestem sama. On jest ze mną!
Odkąd pamiętam, chciałam być rozumiana, wspierana, kochana, ale przede wszystkim akceptowana. Pech chciał, że środowiska, w których szukałam tylko z pozoru pozwalały uciec od tych ukrytych pragnień. Używki, satanizm, nieciekawe relacje, różne związki, na które nie byłam gotowa – jedyne co mi przyniosły to głębszą depresję. Wiersze, muzyka, samotne wieczory z gitarą w polu – wszystko stało się szare, bezcelowe, jakby wszystko straciło sens i wtedy spotkałam JEGO. Niecałe dwa lata temu spotkałam młodych ludzi, opowiedzieli mi o Jezusie. Z czasem poczułam jakby bańka bólu, w której byłam uwięziona, zaczęła pękać, jakby ktoś nagle odsłonił przede mną nową drogę, szepcząc głosem pełnym pokoju: „Zaufaj...”. Nie miałam wątpliwości, że chcę w to iść. Zaraz po zwyczajnej decyzji przyszło to poczucie zupełnie mi nieznanej, nowej i żywej miłości. Jakbym nie potrzebowała już niczego innego. Nagle w moim szarym świecie pojawił się ktoś z lampą w ręku i wiedziałam, że od tego momentu już nigdy nie będę sama…
Widzę Twój ból. Cierpię, tym bardziej, że nie tak planowaliśmy z Ojcem ten świat. Jednak to właśnie robi grzech: dewastuje. Na poziomie fizycznym, psychicznym i duchowym. W efekcie świat, w którym żyjesz, to miejsce bólu… i miejsce nadziei. Mogłem trzymać się od tego z dala. Pozostawić człowieka z jego wyborami i cierpieniem. Ale zbyt kocham człowieka, zbyt kocham Ciebie, żeby zostawić Cię w tym miejscu. Dlatego zdecydowałem się na ból. Rozumiem dokładnie każdy jego aspekt i smak – doświadczyłem tego chodząc tutaj po ziemi. Dla Ciebie. Dlaczego Bóg zdecydował się na ból? Żeby to miejsce przestało być tylko miejscem bólu. Od momentu mojego przyjścia i zmierzenia z cierpieniem pojawiła się realna nadzieja.
Nie boję się cierpienia. Nie uciekam od Twojego bólu. Nie boję się tego mozołu i pracy nad Twoją historią. Wiem, jak poradzić sobie z bólem. iem, co z nim zrobić. Wiem, czego potrzebujesz, aby się od niego uwolnić. Oto odpowiedź na Twój ból. Bóg był gotowy cierpieć, by dać Ci nowe życie. Pustka w Twoim wnętrzu ma Mój kształt. Możesz próbować zalepić ją różnymi plastrami życia, ale nic nie zastąpi Mnie. Tak jak nic nie mogło zastąpić mi Ciebie…
Wypowiedź oparta na:
Rdz 3,14-19 | 2P 3,9 | Hebr 4,15 | Ef 2,1-5 | Mt 11,28 | Ps 55,23
Zainteresowała Cię ta historia? Chciałbyś/chciałabyś z nami porozmawiać?